środa, 15 lipca 2015

Rozdział 6

 Rozdział 6 
_______________________________

 To wszystko przeze mnie. Nic takiego by się nie stało gdybym ją dopilnowała. To moja wina, ona nie powinna nigdy więcej trafić do tego szpitala.
________________________________________________________________________

 ,, Oczami Nancy " 

Siedziałam na łóżku i przeglądałam swojego laptopa, kiedy usłyszałam dźwięk przychodzącego sms'a.
Odblokowałam urządzenie i przeczytałam treść wiadomości.
Dostałam cynk o kolejnych wyścigach. Dziwne po raz pierwszy będą w środku tygodnia, ale dla mnie to lepiej. Możliwe, że uda mi się zebrać pieniądze na czas. Wyścig będzie zaraz po moich lekcjach, czyli będę mieć mało czasu na przygotowanie. No nic w takim razie zwolnię się z ostatniej lekcji. Powiem, że boli mnie brzuch czy coś w tym stylu. Chociaż łatwiej byłoby się po prostu zerwać z tej lekcji.
Zresztą panie chyba przyzwyczaiły się do moich częstych nieobecności. Wychowawczyni już nawet nie dzwoni do ojca. 
Do mojego pokoju wpadły dziewczyny.
- Dostałaś info?-spytała Amy.
- A zapukać to nie łaska?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Jezu no dobra.- podeszła do drzwi i kilka razy zastukała.- Lepiej.
- Nawet nie wiesz jak bardzo.- uśmiechnęłam się do niej.
- Okej nie o to chodzi. Co robimy?- spytała Rita.
- Nie wiem jak wy, ale ja się zrywam.- ogłosiłam.
- W takim wypadku ja też. - powiedziała Amy.
- Tylko ja nie mogę. Mam wychowawczą i babka się skapnie, że coś jest nie tak i na stówę zadzwoni do ojca.- powiedziała na jednym wdechu Rita. 
- To zostań w domu i zadzwoń do sekretariatu, że nie przyjdziesz.- powiedziałam razem z Amy. 
- Okej, ale co mam powiedzieć?
- Na przykład, że wymiotujesz i boli Cię brzuch.
- A jak zadzwoni do taty?
- Jak zadzwoni to zadzwoni. Jego i tak nie będzie w domu. Zresztą ja zawsze. Więc czym ty się tak martwisz?- spytałam.
-  W sumie racja.- powiedziała siadając na łóżku obok mnie i Amy.
Resztę wieczoru spędziłyśmy na oglądaniu filmów i gadaniu. Nie  przejmowałam się zbytnio tym, że jutro jest poniedziałek i trzeba iść do szkoły. Za to moja siostra jak zawsze musiała mi tym zawracać dupę. 
I takim sposobem już o dwunastej leżałam sama, ponieważ dziewczyny poszły się umyć.
Jeszcze przez jakieś pół godziny przeglądałam twittera, a później odeszłam do krainy Morfeusza. 

,, w środę '' 

Wstałam o 7:00, ten głupi budzik. Czemu on zawsze dzwoni, nie mógłby się chociaż raz zepsuć? 
Wyszłam z pokoju i udałam się do łazienki.
Umyłam zęby i przemyłam twarz wodą. Nie było ze mną tak źle. Nie miałam worów pod oczami jak zazwyczaj. Narysowałam kreski moim ukochanym eyelinerem. Nie lubię się za bardzo malować, po prostu to jakoś nie mój styl. Kiedy widzę dziewczyny wymalowane jak pacynki to aż mnie odrzuca.
Uważam, że każda dziewczyna jest piękna i bez tego gówna na twarzy.
Poszłam do pokoju, wybrać ubrania na dzisiaj. W mojej szafie dominuje biel i czerń, ale da się też znaleźć jakieś kolorowe ciuchy.
Na dzisiaj wybrałam:


 Było ciepło dlatego założyłam krótkie spodenki, a sweterek ubrałam jako dodatek do tej stylizacji. Rzadko chodzę w sukienkach i spódniczkach. Staram się za bardzo nie stroić do szkoły, nie lubię być w centrum uwagi. A sam fakt, że biorę udział w wyścigach sprawił, iż jestem bardzo lubiana i idąc korytarzem słyszę: ,,- Ej patrz to ta Nixy".
Dużo osób chciałoby się ze mną przyjaźnić, ale jedynie dla "sławy". Dlatego ufam tylko przyjaciołom  którzy cały czas byli przy mnie i wiem, że mnie nie zawiodą i nie zostawią.
Zabrałam plecak i zeszłam na dół. Dziewczyny już na mnie czekały.
- No co tak długo?- spytała Amy.
Przewróciłam oczami.
- Masz drugie śniadanie- podała mi torbę z kanapkami w środku- a właściwie to pierwsze.- zaśmiała się.
- A ty coś jadłaś?- spytałam Rity, która siedziała przy stole kuchennym.
- Tak spokojnie, nie musisz się martwić. Amy tego dopilnowała.- odpowiedziała.
- Dzwoniłaś do sekretariatu?- zadałam kolejne pytanie.
- Tak już wszystko załatwione.- odpowiedziała z uśmiechem.- A teraz idźcie już.
- Okej, widzimy się na wyścigach.- powiedziałam i razem z Amy przytuliłyśmy Ritę na pożegnanie.
Wyszłyśmy z domu  i wsiadłyśmy do samochodu. Dzisiaj kierowała Amy, ponieważ mamy umowę, że zmieniamy się i codziennie jedzie ktoś inny. W sumie była kolej Rity, ale jak ona nie idzie to pojechała Amy.
 W piątki kończymy o różnych porach, dlatego jedziemy różnymi samochodami, ale w ciągu tygodnia tym samym, żeby nie marnować tyle benzyny.
Dojechałyśmy na szkolny parking. Wysiadłyśmy z auta i ruszyłyśmy. Już od samego wejścia słyszałam plotki o sobotnim wyścigu. Ugh, na całe szczęście za kilka minut lekcje.
Amy miała lekcje w innej sali, dlatego pożegnała się i odeszła.
Ja usiadłam na parapecie czekając na zajęcia.
Korytarzem szedł jakiś nowy chłopak. Nigdy go nie widziałam w szkole. Podszedł do mnie.
- Hej jestem Jeremy i jestem tutaj nowy. Wiesz czy tutaj będzie fizyka?-brunet podał mi rękę.
- Hej jestem Nancy.- odpowiedziałam na jego gest.- Tak będziesz miał teraz lekcję ze mną.-uśmiechnęłam się ciepło do Jeremiego. 
- Ale uważaj bo Pani nie jest.. no jakby to powiedzieć.. zbyt miła.- zaśmialiśmy się.
 - Spokojnie jakoś dam radę.
Zadzwonił dzwonek. Weszliśmy do sali.
- Jak chcesz możesz siąść ze mną w ławce.- zaproponowałam.
- Dzięki, bo inaczej pewnie siedziałbym sam.
- Nie ma za co. Chodź- pokazałam chłopakowi ławkę przy której siedzę. 
Pani wstała od biurka.
- Dzień dobry. Jak pewnie widzicie macie nowego kolegę w klasie.
Wszyscy skierowali swoje oczy w naszą stronę.
- Masz już plan lekcji, yy jak masz na imię?.- spytała się chłopaka.
- Jeremi i nie proszę Pani jeszcze nie.
- No dobrze Blame idź z Jeremim do dyrektora.
Wstaliśmy i razem wyszliśmy z sali....

 Hej misie nowy rozdział, nowa osoba w bohaterach i pewnie nowe problemy. Wiem trochę nudny, ale obiecuję w następnym o wiele więcej będzie się działo. Jak myślicie jaką rolę odegra w życiu Nancy - Jeremy. I kim on wogóle jest? No tego możliwe że dowiecie w 7 rozdziale. Wróciłam z wakacji pełna nowych pomysłów. Tak więc szykujcie się na dziwne wydarzenia i zwroty akcji.
Tak przy okazji życzę wszystkim najlepszych wakacji ever!!
Okej nie przynudzam misie i Do następnego:* :*









środa, 1 lipca 2015

Rozdział 5

   Rozdział 5 
__________________________________

 Do sali wbiegało coraz więcej lekarzy. Nikt nie udzielił nam żadnej informacji. Pielęgniarka uspokajała nas jak tylko mogła, ale nikt nie mógł być spokojny tu chodziło o życie.....
Dlaczego jej nie dopilnowałam??

_____________________________________________

,, Oczami Nancy "

Siedziałam zamyślona na masce mojego samochodu. Jak ja mam w tydzień zarobić tyle kasy? Musiałabym oddać wszystkie swoje oszczędności a w ten sposób nie miałabym żadnych środków do życia. Po co im te pieniądze akurat w następnym tygodniu? 
Nie musieli podnosić stawki...
Dobra może dziewczyny mają trochę więcej chajsu, z tą myślą wstałam i weszłam do samochodu.
Odpaliłam silnik i szybko ruszyłam w drogę powrotną do domu. Ojciec wyjechał w delegację i nikogo oprócz dziewczyn nie będzie. W sumie to bardzo korzystna sytuacja ,ponieważ nie będę musiała się tłumaczyć co znowu robiłam tak późno po za domem.
Wjechałam do garażu i zaparkowałam w jedynym wolnym miejscu. Amy leżała pod jednym z samochodów. Tata udostępnia jej nasz garaż. Dobrze wie, że jest ona w bardzo trudnej sytuacji. Rodzice totalnie ją olali po tym jak skończyła osiemnaście lat, wywali ją na ulice i zdali na łaskę innych ludzi. Przyjaźnimy się od małego zawsze nam pomagała, dlatego wybłagałam ojca, żeby pozwolił jej zamieszkać u nas. Nie mówię, żeby był jakoś mega szczęśliwy z tego powodu. Ojciec zawsze uważał, że Amy należy do tej 
,, drugiej klasy" i nie chciał, abyśmy się z nią widywały. Tylko, że jego tak często nie było i nie wiedział co się z nami dzieje. Swoje zdanie o Amy zmienił dopiero po tym jak moja siostra zaczęła się głodzić, a ona codziennie pilnowała, żeby Rita zjadała śniadanie, obiad i kolację. Cieszę się, że mieszka z nami i jest tak blisko.
Lubię jej sposób bycia, zawsze jest taka odważna. W sumie muszę powiedzieć, że nie zawsze taka była.
To wszystko zmieniło się po tym jak jej rodzice zaczęli coraz więcej pić, do tego doszły jeszcze narkotyki. Ojciec kilka razy uderzył ją po pijaku. Amy nie wytrzymywała już tego, przez to wszystko sięgnęła po żyletkę. Nikt nie zauważył, że jest z nią, aż tak źle. Codziennie uśmiechała się i udawała, że wszystko jest dobrze. Niestety raz za mocno nacisnęła żyletkę na swoim nadgarstku i straciła przytomność. Została zabrana do szpitala. Lekarze nakazali szkolnemu psychologowi zapisać ją na jakieś spotkania dla osób z takimi samymi problemami.
Amy nie chciała chodzić na te spotkania. W szkole nikt nie dowiedział się o jej problemach. Sprawa była wyciszona, żeby nikt jej nie wyśmiewał i z niej nie szydził. Wszyscy uważali, że ma normalnych rodziców i całkiem udane życie. Nigdy nie opowiadała innym o swoim życiu, dlatego wprowadzała ludzi w błąd. Jedynymi osobami, które wiedzą o tym wszystkimi jestem ja i Rita...
Zapukałam delikatnie w maskę samochodu, żeby wsunęła się z pod auta, pod którym aktualnie leżała.
- Hej Amy, jeszcze pracujesz? Myślałam że już dałaś sobie na dzisiaj spokój.
- Cześć tak, ale zadzwonił facet i poprosił, żeby na jutro auto było gotowe. Zaproponował dwukrotnie większą cenę. Tylko dlatego się zgodziłam.
- Drake i jego kumple, kazali za tydzień przynieść więcej kasy... i potrzebuje twojej pomocy... ja nie mam tyle pieniędzy.

,, Oczami Zayna " 


Wróciłem do domu bardzo późno, ponieważ przy okazji wstąpiłem na chwilę do baru. Znaczy miałem zamiar być tam krótko, no ale jakoś tak się złożyło, że zajęło mi to trzy godziny.
Starałem się najciszej jak potrafię wejść po schodach na górę, ale specjalnie żeby nie obudzić innych nie zapaliłem światła . 
Potknąłem się o but stojący po środku korytarza, tym samym zrzucając z komody kilka zdjęć. Odgłos tłuczonego szkła było chyba słychać aż na ulicy. Sam upadek nie byłby taki bolesny gdyby nie fakt, że kawałek szkła wbił mi się w rękę.
Od razu zapaliło się światło, a chłopaki zbiegli na dół.
Zayn trzymał w kij do bejsbola, Harry pistolet, Liam jakoś rurkę, Louis komórkę, a Niall talerz i kanapkę.
Ach Ci chłopcy przygotowani na wszystko, nikt przed nimi nie ucieknie. 
Wszyscy oprócz mnie zaczęli się śmiać.

 - Wiesz mogłeś nas inaczej obudzić- powiedział przez śmiech Niall.
- Stary, nic ci nie jest?- Harry podał mi rękę.
No wreszcie ktoś normalny...
- Nie ale muszę wyjąć szkło z ręki i trochę tu ogarnąć bo rano znowu będzie tak samo.
- Ale wiesz, że jest już prawie szósta?- powiedział roześmiany Louis.
- Serio?
- No, nie wiem gdzie byłeś po wyścigach, ale trochę ci to zajęło.- powiedział Liam.
- Pojechałem do baru.
- Na pewno? Bo coś nie chce mi się wierzyć, że tyle czasu spędziłeś w klubie.- powiedział Lou.
- Tak byłem w klubie- powiedziałem - a teraz idę do łazienki.
- Dobra tylko nie zabij się po drodze.- krzyknął do mnie Harry, który poszedł do kuchni...

 No witam Was kochani. Dzisiaj w rozdziale dużo było o przyjaciółce Nancy- Amy. Kto już ją polubił- łapka w górę. Ale z tego Zayna niezdara. Jak myślicie co będzie w następnym rozdziale...
W sobotę jadę na tydzień do Ustki i nwm czy będę mieć dostęp do internetu. W każdym razie zaraz po powrocie postaram się pojawić się z nowym rozdziałem.
Podoba wam się rozdział? Piszcie w komentarzach:*

Do następnego rozdziału Pysiaczki:* :*